- Lukio, takich rzeczy jak polowanie, walki czy stróżowanie będziesz się uczyła w szkole... Ale nie zaszkodzi pouczyć się teraz. - Uśmiechnęłam się.
- Super! To od czego zaczynamy? - Ucieszyła się.
- Mniej gadania, więcej słuchania - Oznajmiłam.
- Hi hi, to będzie trudne - Zaśmiała się.
Zaprowadziłam córeczkę do lasu. Zaraz po wejściu w jego cień, zauważyłyśmy wiewiórkę zbierającą orzeszki.
- Lukio, pierwsza zasada to bycie cicho. Musisz zachowywać się bezszelestnie, potem skradać się do ofiary, gdy już będziesz wystarczająco blisko, możesz upolować cel. Jednak ta sztuka wymaga trochę czasu. Nawet mnie czasem nie wychodzi polowanie na wiewiórki. - Uśmiechnęłam się. - Zrób tak jak ci powiedziałam.
Loki zaczęła się skradać do zwierzęcia, co wychodziło jej perfekcyjnie, bez żadnego szelestu i z gracją.
Zbliżyła się na tyle blisko, aby skoczyć na ofiarę. Zaczęła się czaić i skoczyła na ofiarę. Nie stety wylądowałą w stercie liści.
- Ha ha - Zaśmiałąm się - To nic, mała. Chodź, spróbujemy jeszcze raz.
Poszłyśmy nad wodospad żeby ugasić pragnienie a potem na łąkę. Na polanie zobaczyłyśmy zająca.
- Mamo. patrz. - Szepnęła, a ja spojrzałąm w pokazanym kierunku.
- No to rób co do ciebie należy - Zrobiłam kilka kroków do tyłu.
Loki znów zaczęła się skradać, potem zaczaiła się na zająca i skoczyła w jego kierunku. Podbiegłam do samiczki i ujrzałam w jej pysku zająca.
- Pięknie! - Ucieszyłam się.
- Dzięki! - Uśmiechnęła się promiennie.
- Chcesz, mamo? - Spytała się, kładąc zdobycz na trawie.
- Nie nie moja kochana, to twoja zdobycz. - Powiedziałam, po czym skierowałyśmy się do naszej jaskini.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz