niedziela, 16 czerwca 2013

Od Splintera C.D Brittany

Kiedy tak leżelśmy w tej zimnej pieczarze (Britt spała), przyszedł mi do głowy pewien pimył. Na posadzce leżały węgielki. Tak mnie korciło, żeby narysować wąsiki mojej towarzyszce. Ale w sumie nie wypadało, bo zawarliśmy pokój... Nudy, nudy, nudy... NUDY!!! Nudziło mi się pare ładnych godzin. Normalnie to bym już dawno poszedł, ale nie zostawiłbym Brittany. W końcu nie wytrzymałem- Wstawaj śpiąca królewno!
- Chyba cię coś boli!
- Nie, wręcz czuję się doskonale.
- To po co mnie budzisz?!- mówiła zaspana Britt.
- Bo mi się nudzi.
- To mógłbyś chociaż pomyśleć, jak wrócić. Daj mi święty spokój!
- Już wiem.
Brittany podniosła głowę.
- I co wymyśliłeś?
- Mógłbym polecieć i się rozejrzeć.
- I zostawić mnie?
- Nie, zaufaj mi.
- A jak chcesz lecieć na takim deszczu?
- Zmienię pogodę?!
- Umiesz zmieniać pogodę, i dopiero teraz mi o tym mówisz?!
- Wybacz, ale wyleciało mi z głowy - tłumaczyłem się.
- Ehhhhh... No dobra, leć już. Ufam ci.
- Wrócę najszybciej jak się da.
Poleciałem. Leciałem nad drzewami, polanami, a nawet nad jeziorami. Nigdzie nie widziałem niczego znajomego. Postanowiłem zmienić kierunek lotu. Nagle w oddali zobaczyłem kompleks skalny. Wydawał się dziwnie znajomy. No przecierz to nasze jaskine! Zawróciłem i poleciałem do Britt.
- I co?- wypytywała jak tylko wylądowałem.
- Jest.
- Coś jeszcze?- pytała marszcząc brwi.
- Daleko.
- Chodzi mi konkretnie.
- Jakieś 14 godzin drogi z tąd. Na nogach.
- Aż tak daleko zaszliśmy?!
- Na to wygląda.
-...


< Britt? :-)>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz