- No, tak trochę. Wiesz gdzie jesteśmy?- Nie, a co?- zapytałem sarkastycznie. Britt zmarszczyła brwi.
- Ja się pytam na poważnie!
- Nie, nie mam zielonego pojęcia, gdzie jesteśmy. Chodźmy przed siebie, może gdzieś dojdziemy.
- No nie wiem.
- Chodź nie marudź.
Szliśmy przed siebie. Żadnemu z nas nic się nie kojarzyło z terenami watahy. Żadne z drzew, skał, ścierzek nie przypominało niczego znajomego. Błądziliśmy praktycznie cały dzień. Stale tkwiliśmy w tym ciemnym lesie. W końcu się zciemniło.
- Wypadałoby poszukać noclegu, nie sądzisz?- zapytała coraz mniej zadowolona Britt. Zacząłem się rozglądać.
- Tam coś jest.- w odmętach mgły pojawiła się pieczara. Nie wyglądała najlepiej, ale nie mieliśmy wyboru. Kiedy byliśmy w środku, moja towarzyszka zauważyła, że jaskinia dokądś prowadzi.
- Idę się rozejrzeć.- poinformowała mnie. Poszła w głąb jaskini. Krótko po tem dały się słyszeć piski. To Brittany.
- Splinter!
Podniosłem głowę i pobiegłem za głosem. Moja towarzyszka wpadła do głębokiej dziury i zaklinowała się. Skoczyłem za nią. Udało mi się ją oswobodzić, ale z wyjściem z owej dziury był większy problem. Ściany były na tyle wilgotne i ślizkie, żeby uniemożliwić nam wydostanie się.
- Wygląda na to, że utknęliśmy.
- Splinter zrób coś, ja się boję!
- To powiedz mi co?!
- Cokolwiek!
- Przecież widzisz, że nie da się stąd wyjść?!- krzyczeliśmy na siebie.
- To znaczy, że musimy tu nocować?
- No tak.
-...
< Britt?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz