-Może zostalibyśmy trochę przy tym kaktusie, co? - Powiedziałam.
-Może znajdziemy jakieś większe ich zbiorowisko, dobrze? O ile jesteś w stanie - Oznajmił.
-Jasne!
Poszliśmy powoli w stronę, w którą szliśmy wcześniej. Szliśmy jakieś półgodziny, co jakiś czas zatrzymując się przy kaktusach i sączą z nich wodę. Nagle zobaczyliśmy zieloną trawę, potem coraz więcej, a potem przed naszymi oczami ukazał się skraj lasu.

-No nie wiem czy chcę tam wejść - Spojrzałam na Splintera.
-No to możemy wracać przez tamto pustkowie - Wskazał łapą.
-No dobra to idziemy... - Weszłam do lasu.
Las nie był taki straszny. Kolorowe kwiaty rosły obok ścieżki, ale drzewa formowały się tak jakby w upiory. Ich gałęzie to były ręce, a reszta to ciało. Cały las pokrywała mroczna mgła. W końcu zaczęło się ściemniać, a my znaleźliśmy jaskinię, w której usnęliśmy od razu.
<Splinter :)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz